poniedziałek, 3 lipca 2017

Nieckliwe pożegnania w fińskich szkołach

Dziś chciałabym przybliżyć Wam nieco jak wygląda zakończenie roku szkolnego w Finlandii. 
Poszczególne aspekty przypominają mi tradycje polskie, ale jest kilka elementów, których wydaję mi się, "nasi" nauczyciele by nie zrozumieli. 




Otóż wszystko zaczyna się od ostatniego tygodnia szkoły, w którym wystawiane są oceny. Pierwsza różnica polega na tym, że w Finlandii wszystko opiera się na aplikacji "rodzicielsko -uczniowsko- nauczycielskiej", nazywanej Wilmą, za pośrednictwem której, każdy komunikuje się z każdym - jak chce. Zatem nie ma tu typowej rady pedagogicznej, podczas której wszyscy nauczyciele debatują nad wynikami wybranych uczniów, nie ma analizy zespołu, są za to godziny spędzone przed tabletem i uzupełnianie ocen w systemie. Zaskakujący jest fakt, iż nauczyciele nie omawiają ocen z uczniami (pamiętajcie, że moje informacje płyną z 2 placówek znajdujących się w Turku, nie mogę powiedzieć, że tak się dzieje w całej Finlandii bo nie mam pewności co do tego). Z własnego doświadczenia pamiętam jak miesiąc przed zakończeniem roku wystawałam swoje "godziny" przy biurku każdego z nauczycieli w sprawie wyższej niż wypadała oceny. Tutaj nie znajdziecie takich uczniów. Każdy pracuje na siebie cały rok - i co wypada to jest. Obalamy bowiem kolejny mit o braku oceniania w Finlandii, ocenianie tutaj ma się dobrze, funkcjonuje, jednak nie z takim natężeniem jak w placówkach w naszej ojczyźnie. W ciągu roku uczniowie piszą tylko kilka testów, poprawiane są tylko te niezaliczone, nauczyciele mogą również, wedle uznania, przyznawać oceny za zachowanie i inne ważne aspekty bycia uczniem. Co dziwne, oceny tutaj niekoniecznie powstają w wyniku średniej arytmetycznej, czasem wykładowca może zdecydować, że mimo iż oceny wskazują 9 punktów w skali rocznej, przyznaje on tylko 8. I nikt tej decyzji podważyć nie może. 

Kolejnym, trochę abstrakcyjnym dla mnie, aspektem jest skala oceniania. Bowiem oceny idą od "1" do "10" - przy czym kiepska ocena to już "6/7", nigdy nie słyszałam by ktoś miał mniej niż 4 z pojedynczych testów czy "6" na świadectwie (zatem po co niższe oceny?) oraz co najdziwniejsze według mnie - prawie niemożliwym jest otrzymanie "10". Jeszcze mogę zrozumieć te idiotyczne 6 w Polsce, gdyż w większości placówek jasno określono zasady ich przyznawania - bierzesz udział w konkursach, jesteś ponad, i tak dalej. Jedak jak wytłumaczyć, że w kraju, w którym tak dużo mówi się o motywowaniu uczniów, o dbaniu o ich komfort psychiczny w procesie nauczania, w którym praktycznie nie ma konkursów międzyszkolnych na znak tego, iż każda placówka ma taki sam poziom, jak zatem wytłumaczyć występowanie tych 10? Nie zliczę ile łez się polało i ile ściśniętych piąstek widziałam w reakcji na brak "10" na dyplomach.  Uważam więc, że to rujnuje bardzo dużo pracy nauczycielskiej, mającej na celu pokazać uczniowi, że może osiągnąć wszystko. Bo nie może już w szkole podstawowej jak można przeczytać w przedstawionym opisie sytuacji. 

Co jeszcze odbiega od norm mojego polskiego pożegnania z uczniami? Brak apelu, kończącego, brak galowego stroju, brak przedstawień dla rodziców i nauczycieli. Dzieciaki przychodzą trochę bardziej elegancko ubrane dzień wcześniej, kiedy to klasa 6, odchodząca ze szkoły przygotowuje dla wszystkich (poza rodzicami) piosenki i przedstawienie teatralne. W dzień rozdania dyplomów z kolei, obrzędy rozpoczynają się w kościele. Dzieci wyznające inną wiarę, tudzież będące ateistami przychodzą w tym czasie do szkoły i w oczekiwaniu bawią się lub oglądają kreskówki. Ostatni moment w szkole jest...Hmm rozczarowaniem:).
Podziękowania trwają od 3-5 minut, następuje wręczenie kopert z wynikami i... do zobaczenia niedługo! Brak tutaj rozczulających gestów ze strony uczniów i rodziców, nie ma wielkiego przemówienia i łez nauczyciela zapowiadającego następne spotkanie dopiero po wakacjach. Dopiero w tym momencie, będąc od 3 miesięcy w Finlandii, poczułam, że Finowie faktycznie są nieco oziębłym narodem:). 



Dopiero po części oficjalnej, kiedy już zbierałam się do wyjścia (ocierając łzy, bo ja już moich uczniów mogę nie spotkać) rodzice i uczniowie z 5d postanowili wręczyć mi prezenty (w szkołach w Finlandii nie jest to ogólnie przyjęta tradycja, z rozmów z pedagogami dowiedziałam się, że zdarza się to raczej rzadko, a jeśli już rodzice postanowią coś kupić jest to kwiatek bądź roślina doniczkowa). I muszę powiedzieć, że jestem ogromnie wdzięczna, że zrobiono dla mnie wyjątek - bo są to wspaniałe pamiątki, do których od tamtego dnia wracam co wieczór. :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz