Chciałabym się z Wami
podzielić moimi przemyśleniami z ostatnich lat.
Często słyszę, że tak
bardzo zachwycam się wszystkim co "niepolskie" i że powinnam skupiać
się na zaletach naszego systemu.
Nie przeczę, że edukacja
w Polsce jest na wysokim poziomie. Poznałam tam mnóstwo zmotywowanych,
interesujących i zarażających pasjami i ciekawością świata nauczycieli. Zawsze
podsumowuję, że studia pedagogiczne są u nas na bardzo wysokim poziomie. Niemniej
jednak, zawsze staram się być krytyczna i wyciągać zewsząd to co najlepsze,
łączyć i używać wedle uznania. Dlatego, tak jak jakiś czas temu napisałam
"nie jestem fanem pedagogiki Montessori na etapie wczesnoszkolnym czy na
dalszych". Jej metody są zbytnio ograniczone, skoncentrowane na
odwzorowaniu systemu sprzed 100 lat. Tak też traktuję rodzimy system. Widzę w
nim ogromny potencjał ale i zauważam braki, które dałoby się wypełnić,
pomysłami i metodami z innych krajów. I chciałabym Was zapewnić z całą odpowiedzialnością
za swoje słowa: reformy, które powinny zostać wprowadzone nie zależą od
pieniędzy a od wysiłku, dobrej woli i chęci zmian i nauki.
* Podstawowa zmiana, która powinna zajść to wprowadzenie większej niezależności nauczycieli - decydowali by o metodach, środkach, technikach, tematyce i sposobach przekazywanych treści. Wyobraźcie sobie nauczyciela, który chciałby zabrać dzieci na ryby... Marnujemy potencjał wielu ludzi nie pozwalając im, ze względów bezpieczeństwa czy innych porąbanych formalności, na dzielenie się wiedzą, doświadczeniem i pasją. Marnujemy w ten sposób szanse większości dzieci na poznanie praktyczne tego zagadnienia.
* Kolejna propozycja to
kursy i szkolenia wewnątrz szkolne - ileż to nauczycieli robi podyplomówki, ilu
chodzi na konferencje, ilu ćwiczy w domu wykorzystanie nowinek
technologicznych? I cóż, ta wiedza posłuży im i ich uczniom. A czemu by nie
dzielić się nią z innymi członkami zespołu szkolnego? Uczenie się od siebie to
podstawa w szkolnictwie - szkoda tylko, że w Polsce ta zasada nie dotyczy
nauczycieli.
* Czas na przyjemności i
zawieranie przyjaźni. Nasze szkolnictwo przeładowane jest zasadami, obowiązkami
i dokumentami. Podstawa programowa pęka w szwach, nauczyciele gonią z tematami
omijając lekcje takie jak wf i godzina wychowawcza by nadrobić zaległości... O
ile inaczej by się pracowało z grupą, gdyby w każdy poniedziałek nauczyciel
mógł zabrać uczniów na spacer do lasu, parku, czy choćby po najbliższej
okolicy, usiadł na chwilę, rozmawiając o minionym weekendzie,
zainteresowaniach, potrzebach... problemach. To tylko jedna godzina lekcyjna
tygodniowo, a uwierzcie mi efekty byłyby niesamowite.
* Likwidacja muru, mam tu
na myśli mur jaki istnieje pomiędzy uczniami a nauczycielem. Zwroty,
niespójne zasady (uczniowie nie mogą używać telefonów, z kolei nauczyciel
ma do tego prawo), wyższość w relacji, tradycyjna organizacja klas szkolnych
(biurko nauczyciela często na podwyższeniu, na środku klasy). Te bariery
powodują, że uczniowie w Polsce rzadko wychodzą z inicjatywą, nie mają odwagi
wychodzić "przed szereg", zamiast autorytetu mamy strach przed
nauczycielem.
* Zajęcia o tematyce
empatii, tolerancji i akceptacji. Chyba nie trzeba tłumaczyć czemu są one
niezbędne, w każdym kraju, na każdym etapie edukacyjnym.
* Religie świata - żyjemy
w czasach migracji, globalizacji i postępu. Nie pozwólmy na to by nasi
podopieczni uważali, że "ci są źli, a ci dobrzy bo tak mówi jedna
książka", pozwólmy im poznać wartości wszystkich grup by mogli dokonać
świadomej decyzji tego z czym się zgadzają a z czym nie. A etap edukacji
wczesnoszkolnej to doskonały moment by otwarte umysły zdobywały wiedzę na
tematy, na które wcale nie jest łatwo uzyskać informacje.
I cóż, mogłabym tak
wymieniać w nieskończoność... Staram się jednak by moje posty nie dłużyły się
czytelnikom. Dlatego jeśli chcielibyście dowiedzieć się jakie jeszcze mam
pomysły, dajcie znać w komentarzach, a na pewno spiszę kontynuację
artykułu.
*
* *
Moje podejście do nauczania wynika z mojego podejścia
do życia. Od paru lat mam okazję poznawać ludzi, kultury, tradycje i potrawy.
Wyobraźcie sobie sytuację, gdzie codziennie, na tak zwanej obczyźnie, staram
się gotować posiłki według polskich przepisów, z dumą częstując moich znajomych
z całego świata. Z taką samą dumą opowiadałam wczoraj wszystkim o rocznicy
Powstania Warszawskiego, rozmawiam o wielkich Polakach, czy prezentuję naszą
muzykę. Jednak nie zamykam się na to czego nie znam czy to czego nie rozumiem.
Nie oceniam "moje jest dobre, Twoje jest dziwne/nie do zrozumienia".
A i ludzi z takimi poglądami spotykam. Najbardziej lubię sytuacje, w których
spotykam się z przyjaciółmi "ze świata" i razem gotujemy, śpiewamy,
gramy w gry - przy takich okazjach wymieniamy się doświadczeniami i wspólnie
wybieramy "najlepsze rozwiązania", zmieniamy przepisy z narodowych na
międzynarodowe, usprawniamy zasady gier, w które każdy z nas grał jako dziecko,
choć każdy trochę inaczej, nadajemy piosenkom nowy rytm, dodajemy słowa. I
właśnie takie podejście odpowiada mi najbardziej, zarówno w życiu jak i w
edukacji.
Nigdy, wyjeżdżając na studia czy staże, nie myślałam:
tam to się dopiero nauczę, oni wiedzą najlepiej... Raczej sądziłam, że wypełnię
luki, których nie potrafiłam wypełnić na studiach na APS, znajdę odrębne
inspiracje, poszukam nowych zastosowań dla wiedzy, którą już posiadam. A
następnie wrócę do domu by się tym wszystkim podzielić. I tak powstał mój blog
i fanpage. By się dzielić, by tworzyć coś razem, dyskutować, inspirować się
nawzajem, dzielić się nowinkami ze świata edukacji. Każda z Waszych historii
czy krótkich komentarzy o doświadczeniach w wiadomościach prywatnych czy na
blogu to dla mnie cenna lekcja i dawka motywacji. Chętnie dowiaduję się co jest
najważniejsze z Waszego punktu widzenia i analizuję to w kontekście swoich
przemyśleń.
Jestem Wam wdzięczna za Wasz czas, "lajki" i
komentarze - bo dzięki nim chce mi się spisywać te wszystkie ulotne myśli i
wartościowe doświadczenia, by za kilka lat, być może, móc do nich wrócić:).
Na zdjęciu upamiętnienie jednej z moich ulubionych chwil: w Holandii mój partner wraz z przyjaciółmi świętowali swoją obronę magisterską obrzucając się proszkami Holi (indyjskie święto Holi --->https://pl.wikipedia.org/wiki/Holi) co w żaden sposób nie umniejszyło powadze i elegancji tego dnia!;)
Pomysł uczenia się od siebie nzwzajem jest super, choć moze być trudny. Kiedyś próbowałem zrobić cos takiego w jednej organziacji pozarządowej i bez echa. Bardziej na zasadzie " nie wiem czy coś umiem" albo " czy to może komuś się przydać" itp.
OdpowiedzUsuńCo do zburzenia muru to chyba jest już czas że mozna to zrobić. Wcześniejsze sytuacje jakie miały miejsce gdzie uczniowe zakąłdali nauczycielom kosze na śmieci chyba odchodzą do lamusa.
Myślę, że reforma edukacji powinna dotyczyć paradygmatu jakim sie kieruje. Lub go zmienic trochę.
Bo sa w polsce klasy autorskie zatwierdzone przez MEN [ liceum Słowackiego w warszawie klasa humanistyczna ], wierzę że są małe szkoły we wsiach gdzie nauczyciel na swój sposób realizuje podstawe programowa.
P.s ale nauczyciele mają chyba swobodę w realziacji, nie ważne jak byle by zrealzową, czy to też jest wskazane ?
Choć problemem polskiej edukacji jest teraz poziom postawy, która jest dziurawa.
Był projekt mega innowacyjny, napisany przez specjalistów, ale stwierdzono ze jest drogi wiec go zredukowano :/
Kto wie, moze za 30 lat przeczytamy w podrenik na APS ze Joanna była punktm zwrotnym w naszej edukacji :]
Fakt: uczenie się od siebie nie jest łatwe ani powszechne, dlatego wspomniałam, że trzeba by było to zmienić:). Zgadzam się również, że powinno istnieć więcej szkół o własnym sposobie realizacji podstawy programowej ale wiem, że organizacyjnie i administracyjnie nie jest to prosta sprawa. Jeśli wspominam o indywidualizacji nauczycielskich metod i form chodzi mi o to, że inni nauczyciele, dyrekcja i rodzice nie narzucają niczego wychowawcy czy wykładowcy. Czytałam niedawno artykuł, w którym pewna szkoła ograniczyła zadawanie prac domowych do minimum ale rodzicom się to nie spodobało i wymusili przywrócenie tej formy nauczania. Odnośnie ostatniego akapitu: BYŁOBY WSPANIALE! ;)
OdpowiedzUsuń